niedziela, 8 września 2013

11. Ach, ci faceci


            – To wy się znacie? – spytał przejęty Hastings. – Jak się poznaliście?
            – W szpitalu – odpowiedział dobrze znany mi blondyn. – Myślałem, że już się więcej nie zobaczymy, a tu taka miła niespodzianka. Jak się miewasz? – spojrzał na mnie znacząco swoimi niebieskimi oczyma.
            – Dobrze. Dzięki, że pamiętasz, Ian. – Uśmiechnęłam się blado.
            Doktor przysiadł się do nas, zaczynając dyskusję z Marcelem. Na moje nieszczęście cały czas pamiętali o kobiecie, z którą siedzieli przy stoliku, więc nie było szans, żeby wymknąć się z tego, jakże nieudanego spotkania. Nie wchodząc w żadną dyskusję z mężczyznami, jadłam zamówioną wcześniej sałatkę. Kucharze
bardzo się postarali przy jej wykonaniu, ale przez panującą atmosferę traciłam apetyt. W głowie układałam już plan, jak najszybciej i najskuteczniej się stąd wydostać. Czułam się jak w chorej grze, szukając ucieczki. Obierając w głowie taktykę, zaczęłam działać.
            – Coś się stało? – spytał Marcel, spoglądając na mnie z troską.
            – Muszę do toalety. Przepraszam – powiedziałam.
Odchodząc od stołu, zabrałam ze sobą torebkę. Właśnie teraz miałam okazję na poszukanie ratunku.
Zamknąwszy się w kabinie, zaczęłam grzebać w torebce. Przypominała ona wielką dziurę bez dna, ale udało mi się znaleźć to, czego szukałam. Szybko wpisałam numer Belli i czekałam, aż odbierze.
            – Słucham? – usłyszałam w słuchawce zdyszany głos koleżanki.
            – Musisz mnie ratować – powiedziałam szybko. – Jestem na obiedzie z Marcelem.
            – To chyba dobrze, prawda?
           
– Gdyby nie to, że obok mnie siedzi jeszcze doktorek Ian. Bella – użyłam błagalnego tonu. – Ja tu zaraz zwariuję! Proszę.
            – Dobra. Opuszczę spotkanie… – zamyśliła się. – Gdzie jesteś?
            – Restauracja "The feelings". Pospiesz się.
            – Będę za dziesięć minut. Trzymaj się.
            Rozłączyła się, ale plan został wprowadzony w życie, więc jeśli Bella się nie spóźni, to za dziesięć minut będę wolna. Obróciłam się twarzą do luster wiszących nad umywalkami. Spoglądając na swoje odbicie, powiedziałam do siebie:
            – Musisz jeszcze trochę wytrzymać. Weź się w garść!
Poprawiłam włosy i biorąc głęboki oddech, wyszłam z toalety. Szłam w stronę chłopaków z przyklejonym do ust sztucznym uśmiechem. Zajęłam swoje miejsce i zwróciłam uwagę, że czegoś mi brakowało. Zdziwiona, rozejrzałam się po dziwnie pustym stole.
             – Przepraszam, że wam przerwę tą interesującą wymianę zdań, ale co się stało z moją sałatką? – spytałam lekko poirytowana.
            – Myśleliśmy, że skończyłaś – odpowiedział drwiąco Williams.
            – Aha – podsumowałam krótko.
            – Jessico, przepraszam. Nie wiedziałem – tłumaczył się Marcel. – Za to zamówiłem nam deser.
            – Dzięki. – Obdarzyłam swojego szefa ciepłym uśmiechem.
Brunet rozpromienił się. Jego oczy zdradzały wszystko, niczym otwarta księga. Przypominało mi to igranie z ogniem. Niebezpieczne, a zarazem intrygujące. Chciałam tego, chociaż wiedziałam, jak wiele minusów staje mi na drodze. Marcel był moim szefem, którego widywałam w pracy dzień po dniu. Mogły nas łączyć tylko sprawy zawodowe, a poza tym nie wydawał się mną ani trochę zainteresowany. Kiedy wpatrywałam się w jego śliczne dołeczki, usłyszałam głos, który był dla mnie zbawieniem przed kompromitacją.
            – Cześć, Marcel – powiedziała Bella.
Marcel, wstając, uścisnął dłoń dziewczyny. Wyglądał na zaskoczonego.
            – Cześć. Zapraszam, dołącz do nas – zachęcał Hastings. – Poznaj mojego przyjaciela, Iana Williamsa.
            – Miło mi pana poznać. – Podała mu rękę na przywitanie. – Przepraszam, ale przyszłam po Jessicę. Musimy coś pilnie załatwić – powiedziała, puszczając mi dyskretnie oczko.
            – Aa. Tak, właśnie. Bardzo przepraszam, wypadło mi z głowy. – Uśmiechnęłam się przepraszająco. – Dziękuję za pyszny obiad. Do zobaczenia w pracy.
Biorąc swoją torebkę, pożegnałam się z panami i, wraz z Bellą, opuściłam restaurację. Przyjaciółka była wyraźnie zdziwiona moją prośbą o ratunek, tym bardziej nie rozumiałam powodu jej milczenia. Całą drogę do samochodu przeszłyśmy w zupełnej ciszy, a jazdę do domu umilała nam Rihanna swoimi piosenkami. Zaczynałam się lekko irytować, bo nie miałam pojęcia co jest grane. Wystukując palcami rytm na torebce, zdałam sobie sprawę, że zapomniałam zabrać kurtki z oparcia krzesła.
            – Kurczę. Nie wzięłam kurtki – powiedziałam, przerywając Riri.
            – Chcesz tam wracać? – spytała rozjuszona Bella.
            – Nie. Marcel przyniesie mi ją do pracy. Mogę wiedzieć,  o co ci chodzi? – spytałam bardziej siebie niż koleżanki siedzącej obok.
            – To może Ty mi wyjaśnij o co chodzi?
            – Przykro mi, ale ciebie nie rozumiem – powiedziałam szczerze, lekko zaciskając przy tym palce.
            – Co to za randka z szefem? Ian? To ten lekarz, który cię badał? – wymieniła szybko, łapiąc potem głęboki oddech.
            – To nie randka. Poszłam z Marcelem na obiad, bo mnie zaprosił. Chciał, żebym poznała jego przyjaciela. Nie sądziłam, że to będzie Williams – przerwałam na chwilę. – Myślisz, że zgodziłabym się na to spotkanie, wiedząc z kim przyjdzie mi się zobaczyć?
            – Nie – odpowiedziała krótko. – Przepraszam. A-a-ale przez Paula nie lubię patrzeć na szczęśliwe pary.
            – Jakie pary? Ja nie mam faceta! – uniosłam głos, zakładając przy tym ręce na krzyż. Wyglądałam teraz przezabawnie. Małe blondyneczki, które przybierają taką pozycję, mogą wyglądać tylko jak obrażone księżniczki. Jeszcze dochodzi ten grymas na ustach. Uśmiechając się sama do siebie, oparłam głowę o zagłówek fotela i wpatrzona przed siebie, myślałam o mężczyznach.
            Bella zostawiła mnie pod domem, po czym sama pojechała do firmy. Z tego co mówiła jeszcze w aucie, musiała załatwić dwa projekty, więc mogłam spodziewać się jej późnym wieczorem. Wchodząc po schodach, wyjęłam telefon i napisałam smsa do Hastingsa: "Hej. Zostawiłam w restauracji kurtkę. Mógłbyś mi ją przynieść jutro do pracy? Pozdrawiam, Jessica". Będąc pod drzwiami mieszkania, dostałam informację zwrotną: "Jasne. Nie ma sprawy. Miłego po południa :) Marcel".
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Moje postanowienie na spędzenie reszty dnia było jedno, zostać w domu. Postawiłam torebkę na komodzie przy wejściu, zdjęłam buty i skierowałam się w stronę kuchni.

            Godzina jedenasta w nocy, a po przyjaciółce ani śladu. Wyglądając przez okno, tylko się martwiłam. Wszędzie było ciemno, a światła ulicznych latarni nie zapewniały bezpieczeństwa. Choć Melanie zapewniała mnie stokroć, że jest tu spokojnie nocami, to i tak nie mogłam opanować drżenia rąk. Przechadzałam się niespokojnie po całym domu, nie zaznając w żadnym z pomieszczeń spokoju. Kiedy po raz kolejny wystukiwałam numer telefonu na klawiaturze komórki, usłyszałam pukanie do drzwi. Bez wahania podbiegłam do drzwi i nie wyglądając przez judasza, otworzyłam. Ku mojemu zaskoczeniu, po drugiej stronie nie zastałam Belli, lecz ledwo trzymającego się na nogach Paula. Wyglądał jak mężczyzna po przejściach. Miał źle zapiętą koszulę, brudne spodnie i sine oko. Jedną ręką trzymał się framugi (za pewne dla równowagi), w drugiej natomiast dzierżył butelkę whisky.
            – Nie no to chyba jakiś żart – powiedziałam do siebie. – Paul, gdzie mieszkasz? Zamówię Ci taksówkę.
            – C-c-cześć. A-ale j-ja nie chcę d-d-do d-d-domu. – Widziałam, że się trochę wygłupia. Musiałam coś z tym zrobić, nie mogłam go tu trzymać, wiedząc, że Bella może lada moment wrócić.
            – Nie żartuj sobie! Jesteś pijany i wylądowałeś pod nie tymi drzwiami, co trzeba – przerwałam na moment. – Gdzie mieszkasz?
            – Muszę porozmawiać z Bellą. – spojrzał mi w oczy z iskierką nadziei, że się zgodzę.
            – Co to, to nie. Paul, powiedziała Ci już wszystko. Daj już spokój. Zamówię taksówkę i pojadę z Tobą – powiedziałam, biorąc torebkę do ręki. Napisałam szybkiego smsa do współlokatorki, że coś mi wypadło i założyłam buty. – Dobra możemy iść. Świeże powietrze dobrze Ci zrobi.
            Jedynym plusem tej pogmatwanej akcji, było to, że nie stawiał większych oporów. Kiedy wyszliśmy z klatki, oparłam go o ścianę, a sama zadzwoniłam po taksówkę. Nie czekaliśmy zbyt długo, ale kierowca nie był zadowolony, że w takim stanie odwożę mężczyznę do domu. Nie mając ochoty na dalsze wytłumaczenia, czekałam aż Paul się w końcu wygodnie usadzi, po czym po krótkiej chwili dołączyłam do niego.
            – Gdzie jedziemy? – spytał grzecznie kierowca.
            – WallStreet – powiedział Paul, opierając głowę o szybę.
Siedziałam obok pijanego chłopaka, za którego było mi aż wstyd. Taksówkarz cały czas mamrotał pod nosem o tym, jak mogłam go zostawić i doprowadzić do takiego stanu. Nie potrafiłam mu powiedzieć wprost, że nie jesteśmy parą. Poza tym, po co się tłumaczyć obcemu mężczyźnie? Jechaliśmy dosyć szybko, przez co na zakrętach Paul lądował na moich kolanach. Byłam bezradna, bo z tym nie dało rady walczyć. Przejrzałam telefon, ale Bella chyba zapomniała o istnieniu swojej lokatorki, wciąż brak znaku życia. Przebywając w taksówce, w kiepskim towarzystwie i tak się cieszyłam. Tak na prawdę, nie miałam jeszcze okazji, żeby pozwiedzać. Podziwiałam wszystkie budynki przez okno. Z zachwytu wyrwał mnie zachrypnięty głos prowadzącego.
            – WallStreet.
            – Dziękujemy. Dalej się przejdziemy – odparłam, wręczając mu mały plik banknotów. – Przepraszam, że tak drobno, ale inaczej nie mam.
            – Nie szkodzi. Dziękuję. Spokojnej nocy.
Złapałam za rękę Paula i prowadziłam przed siebie. Kilka razy nawet próbowałam dokładnie się dowiedzieć, gdzie mieszka, ale odpowiadał mi jednym, wielkim bełkotem niezrozumianych przeze mnie słów. Ludzie wyglądali na rozbawionych tą sytuacją, a ja tylko myślałam, jakby tu wszystkich przechodniów rozszarpać wzrokiem. W końcu doszliśmy do pustej ławki. Brakowało mi tchu na dalszą drogę, dlatego też przysiadłam, ciągnąc Paula za sobą i łapałam oddech.
            – Paul, ogarnij się. Powiedz, że już jesteśmy, bo nie mam sił – mówiłam lekko zadyszana.
            – W takim razie, już jesteśmy. – Uśmiechnął się blado i wskazał budynek przed nami. Zrozumiałam, że to był jego dom. Warto było spróbować. Wstałam, ponownie chwytając go za dłoń.
            „Jeszcze tylko kawałek” – powiedziałam do siebie w myślach i ruszyliśmy. Rzeczywiście odcinek trasy, który nam został, pokonaliśmy w niecałe dziesięć minut. Mężczyzna zwolnił tempo, po czym leniwym ruchem ręki pokazał wielką, zabytkową kamienicę. Tym samym zrozumiałam, że jesteśmy na miejscu.
            – Wejść z Tobą, czy sobie poradzisz? – zapytałam z nadzieją, że już nie będę mu potrzebna.
            – Wejdź na chwilę – odpowiedział, zapraszając mnie na klatkę schodową.
W kamienicy nie było windy, także na trzecie piętro trzeba było się dostać o własnych siłach. Chłopak dochodził do siebie, co było widać po jego chodzie (szedł żwawiej), co jakiś czas opowiadając o historii tego miejsca. Będąc na samej górze, myślałam, że to już koniec naszej wędrówki. Jednak przy próbie otwarcia drzwi tak się zatoczył, że o mało nie spadł ze schodów. Stwierdziłam, że bezpieczniej będzie jak pomogę je otworzyć i wejść do środka. Wzięłam od niego klucze i poradziłam sobie z zamkami. Chwilę później Paul był już w swoim mieszkaniu. Wprosiłam się, bo trzeba było go położyć do łóżka. Pomogłam zdjąć mu buty i poprosiłam, żeby wskazał mi swoją sypialnię. Po drodze trochę się rozejrzałam po domu. Jak na tak dziwnego osobnika, panował tu ład i porządek (czym mnie zaskoczył). Nareszcie dotarliśmy do celu. Siadając na brzegu wielkiego, małżeńskiego łoża, zadał mi pytanie:
            – Zostaniesz na noc?
            – Wiesz, to nie najlepszy pomysł. Poza tym poradzisz już sobie – powiedziałam, wychodząc z pokoju.
            – Dzięki – usłyszałam za plecami.
Czułam pragnienie, żeby zajrzeć w każdy zakamarek tego cudnego pomieszczenia. Na szczęście jestem mądrą osobą... Tak też po krótkiej chwili zastanowienia, wyszłam z domu Paula, zamykając za sobą drzwi.

27 komentarzy:

  1. Wow. Rozdział bardzo wciągający i... zaskakujący. Nie sądziłam, że Ian się jeszcze pojawi.
    Jessica zachowała się bardzo grzecznie w stosunku do Paula. Ja bym mu chyba drzwi przed nosem zatrzasnęła. A jeszcze odprowadzac go do domu? Z mojej strony by sie tego nie doczekał. :D
    Także bardzo mnie zaskoczyłaś.
    Pozdrawiam P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział, nie spodziewałam się Iana ;)
    Czekam na nn
    Dużo weny życzę :d
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć! Od razu widać zmiany! Jeśli chodzi o wygląd bloga, to wszystko śledziłam na bieżąco. Genialny pomysł z "Menu". Już teraz rozumiem, dlaczego przyszło nam tak długo czekać na kolejną część. Widać, że działała tu Beta :) Akapity, ładnie zapisane dialogi. Super! Dla takich rozdziałów warto czekać dwa tygodnie!
    Co do notki- wow! Nie spodziewałam się Iana! Serio. Wszyscy, ale nie doktorek. Myślałam, że to już dawno zakończone, a jednak dalej będzie ją męczył. I szkoda mi teraz trochę tego Paula... Upił się z powodu Belli, ale szczerze przyznam, że coś mi się tu nie podoba. Nie do końca wiem co, ale coś mi zalatuje :D
    No nic kochana, czekam na ciąg dalszy! Życzę weny i dalszej (i świetnej) współpracą z Betą!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje! :* Staram się i to bardzo :)
      A współpraca jest rewelacyjna hihi :)

      Usuń
  4. Kurczę, bardzo przyjemny ten rozdział. Przyznam się bez bicia, że jeszcze wszystkiego nie przeczytałam, ale nadrobię w najbliższy weekend (w tygodniu mogę zapomnieć o choćby chwili wolnego, klasa maturalna, niestety). W każdym razie, dzięki temu, że utknęłam gdzieś na początkowych rozdziałach mogę powiedzieć, że ten napisany jest o wiele lepiej od pierwszych - naprawdę widać spory postęp i pozostaje mi tylko tego pogratulować :)
    Takie historie w ogóle nie są w moim typie, ale powiem Ci, że mimo to po przeczytaniu tego rozdziału nabrałam ochoty na przeczytanie reszty - taka lekka powiastka jest zawsze miłą odmianą od historii, sci-fi i fantastyki, w których głównie się obracam. Może nawet dziś uda mi się nadrobić resztę. W każdym razie, podoba mi się to co piszesz. Jessica jest niezmiernie sympatyczną bohaterką, podobnie jak i Bella - to już dużo, bo zbudowanie postaci które da się polubić jest nie lada wyzwaniem. Do tego piszesz bardzo lekko, bez błędów i dzięki temu przyjemnie się czyta.
    Pozdrawiam i pokornie obiecuję nadrobić dziury w fabule
    Freyja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje. Staram się, bo jest tyle blogów, za którymi w jakiś sposób dążę do doskonałości w swoim. Mówię tu także o Twoim blogu :) A współpraca z Enid to czysta przyjemność.
      Czekam także na nowe rozdziały u Ciebie!
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  5. Oho, a ja myślałam, że w restauracji będzie Paul :D
    Bardzo fajnie. Widać zmiany i dalej swietnie sie czyta! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana http://zatracona-w-nadzieji.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaa mega! ;D
    Świetneee <3
    Pozdarwiam bella♥

    zapraszam na:
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na nowy rozdział ;)
    http://zatracona-w-nadzieji.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Super! Aż brak mi słów. Ten rozdział ma to coś, nie wiem jak to wyjaśnić. Nie mam dziś weny do opisów ;).
    Serdecznie pozdrawiam ;)

    Zapraszam na czwarty rozdział:http://melodie-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć :* Wiem, że teraz na nowe notki u Ciebie trzeba długo czekać :P Ale zapraszam do siebie :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział , czekam na dalszy ciąg i mam nadzieję że będzie wkrótce. Życzę weny . Pozdrawiam. http://everything-haschanged.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć! Już sam tytuł mnie rozwalił, a nie powiem co dalej.
    Na prawdę super akcja, mega przyjemnie się czyta.
    Polubiłam Jessicę, wydaje mi się bardzo naturalną i miłą postacią. Tak samo jak jej przyjaciółka Bella. Czekam na NN.
    Dodaje do linków. Życzę dużo weny!
    Pozdrawiam, Alison Parker.

    OdpowiedzUsuń
  13. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na http://sigyn-ostergaard.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam na rozdział siedemnasty.

    pat-czyli-ognistowlosa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Serdecznie zapraszam na piąty rozdział:http://melodie-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Z góry przepraszam za spam i zapraszam na: http://friends-with-benefits-translate.blogspot.com/
    Pozdrawiam~Lady Morfine <3

    OdpowiedzUsuń

  17. Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością
    + Zapraszam na II część opowiadania My Heart is like an open highway
    http://i-will-give-you-everything.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Serdecznie zapraszam na szósty rozdział ;)
    http://melodie-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  20. Tymczasem, chciałabym Cię zaprosić do mnie na http://sigyn-ostergaard.blogspot.com na rozdział 4 - byłoby mi przemiło, gdybyś zechciała zostawić komentarz :)
    Pozdrawiam, Freyja :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Hej! Wróciłam po bardzo długiej przerwie i nadrabiam zaległości. Zapraszam do siebie :) Pozdrawiam, Alison Parker.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jeśli masz czas (i chęci), to zapraszam na mój drugi blog: http://lancuch-czasow.blogspot.com - właśnie opublikowałam prolog, jest to fanfiction do serii gier The Elder Scrolls, ale z uwagi na to, że wiem, że nikt fandomu nie zna, pisze w taki sposób, by każdy zrozumiał o co chodzi, także możesz to potraktować jako zwykłą fantastykę, bo będę wszystko objaśniać tak czy inaczej, a i kanon pewnie nie raz bezlitośnie rozdepczę. Jeśli masz ochotę, to zapraszam, wiesz, że opinie dobrze robią na wenę :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Serdecznie zapraszam do siebie na http://pat-czyli-ognistowlosa.blogspot.com na rozdział dwudziesty pierwszy.

    OdpowiedzUsuń
  24. Hej nominowałam Cię do nagrody Liebster Award
    Więcej informacji u mnie http://taciemnastronabelli.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozdział świetny no i powrót Iana świetnie czekam na następny ♥

    zapraszam do mnie :p

    Dwie siostry, Aqua i Senshi przeprowadzają się, po starcie rodziców do Great Falls w stanie Montana. Szkoła, przyjaciele, dom, dorastanie... Jednak po pewnym czasie zaczynają mieć problemy z ich nadzwyczajną naturą, o której wcześniej nie miały pojęcia, która może je zniszczyć lub zaoferować coś niesamowitego...Czeka je nowa, inna niż dotychczasowa szkoła, przeznaczona dla takich jak one, ale i tam zaczyna być niebezpiecznie

    Zapraszam http://aquasenshi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń