No hej! Co tam u was słychać? Mam nadzieję, że wszystko w porządku i pomimo tego, że wakacje pomału dobiegają końca dalej się dobrze bawicie :) Ja dopiero mam chwilę wolnego od pracy, aż tydzień urlopu i stwierdziłam, że trzeba to wykorzystać w pełni sił i do końca nie marnując ani chwili. Planuję dużo jeździć na rowerze i rolkach, a do tego oczywiście pisać dla Was i dokopać się do książek Cobena.
Chciałabym również podziękować za wszystkie cudowne komentarze. Dziękuje Drodzy Czytelnicy, że jesteście, że czytacie i komentujecie ;* Jest dla kogo pisać i to motywuje do działania.
A teraz koniec zanudzania, zapraszam do czytania!
***
- Proszę Cię nie żartuj sobie! - powiedziałam do Melanie. - Nie wiesz jak to jest. W nowej pracy czuję się świetnie, ale to ciągle nie to co chciałabym robić w życiu.
- To na co czekasz?! Zbieraj zgrabne pośladki i szukaj jakiegoś castingu! - dorzuciła mi Angela, która nalewała wino.
- Jasne. Już pędzę. - powiedziałam śmiejąc się jak szalona. - Muszę pomóc Marcelowi w firmie. Nie mogę go tak zostawić, bo mi ufa.
- Tak.. Ufa. Każdy facet ufa, a potem daje ciała. - powiedziała z sarkazmem Bella. - Właśnie co do facetów. Był u mnie dzisiaj Paul. Nie wiesz oczywiście po jakie licho? - spojrzała centralnie na mnie wściekłym wzrokiem.
- Kochana dałam mu do zrozumienia, że ma Ciebie przeprosić i zostawić w spokoju. - podniosłam palec do góry przypominając sobie ważną kwestię. - Nawet nazwałam go kretynem.
- I jak zareagował? - spytała Bella zaciekawiona tym faktem.
- Uśmiechnął się, ale chyba trochę się zmartwił, że tak właśnie o nim myślę. - sięgnęłam po pełny kieliszek. - Ale koniec o facetach. Angela słyszałam od Bells, że wyjeżdżasz.
- Tak. Na miesiąc do Londynu z profesorem. On będzie tam wykładał, a ja pomagała... Dobra kasa z tego będzie, więc jak wrócę to zabalujemy sobie. - powiedziała wznosząc kieliszek na znak toastu.
- Jasne! Zdrówko! - powiedziała Bella popijając wino. - A kiedy dokładnie wyjeżdżasz?
- Jutro wieczorem. - oznajmiła smutna Angela. - Przepraszam, że nie powiedziałam tak od razu, ale nie chciałam zawracać wam głowy moim wyjazdem. Macie sporo swojej roboty i swoich zmartwień. Poza tym obiecuję, że będę siedzieć na skypie, więc wieczorne plotki przy winie wciąż aktualne. - zaśmiała się brunetka.
- Dobre i to. - powiedziałam.
- Przepraszam was dziewczyny, ale ja muszę się zbierać. - powiedziała Melanie pakując torebkę. - Muszę położyć dziewczynki spać i zmienić teściową. I tak siedzi z nimi wystarczająco długo.
- Jasne, ucałuj je od wszystkich cioteczek. - zaśmiała się Bella pakując ciasto dla przyjaciółki. - Trzymaj to dla całej Twojej rodzinki. Nawet dla teściowej starczy. - zachichotała pod nosem.
- Dzięki dziewczyny. Trzymajcie się. Angela masz napisać jak będziesz na miejscu. - zagroziła palcem.
Bella odprowadziła Melanię do drzwi. Jeszcze przed wyjściem wymieniały jakieś ważne fakty, bo blondynka ciągle wymachiwała rękoma. Ja z Angelą kończyłam lampkę wina w ciszy. Obie byłyśmy typem kobiet, które wolą słuchać niż mówić. Widziałam jednak, że dziewczyna też się zbiera.
- Mel! Poczekaj. - powiedziała wstając z fotela. - Też idę. Muszę się skończyć pakować.
Tym razem ja też wstałam i czekałam w przedpokoju żeby pożegnać jeszcze raz przyjaciółki. Dziewczyny ubrały się i wyszły. Ja z panią domu zabrałam się za sprzątanie. Dzisiejszy wieczór był na słodko, same ciasta i ciasteczka. Same pyszności. Stwierdziłam, że w chwili wolnej też będę musiała coś przygotować, bo ja tu tylko jem i piję. Bella wkładała naczynia do zmywarki, a ja ustawiałam fotele jak trzeba w salonie. Nagle usłyszałam sygnał swojego telefonu, dostałam smsa.
- Tylko nie X. - modliłam się w duchu.
Podeszłam do nocnego stolika, na którym leżała moja komórka. Wiadomość była od nieznajomego numeru. Moje ciało zrobiło się miękkie, nie czułam żadnych mięśni... nie czułam nic prócz ogarniającej mnie paniki. Kliknęłam klawisz, by wyświetlić wiadomość.
- "Jestem ciekaw kiedy Twoja przyjaciółeczka Brown dowie się, jak bardzo mnie lubisz. Mam nadzieję, że Cię nie wystraszyłem. Dołączam zdjęcie kwiatków, bo dawno ode mnie żadnych nie dostałaś. X"
Zamarłam. Czułam, że jestem zlana potem i nie wiedziałam co mam teraz robić. Dać mu tą satysfakcję i zadzwonić do Melanie czy dalej udawać silną kobietę i trzymać to w ukryciu. Drżałam.
- I co teraz? - spytałam samej siebie na głos.
- Co teraz? - powtórzyła Bella. - Jess co jest grane? - spytała stając tuż przede mną.
Widziałam, że właśnie czyta smsa, którego dostałam jakieś dwie minuty temu, ale nie byłam w stanie jej niczego powiedzieć. Wybrała numer i starała się z nim połączyć.
- Kurde, nie odbiera. - powiedziała wkurzona. - Trzeba zadzwonić do Mel. Ona nam pomoże.
- Nie! On właśnie tego chce. Być w centrum uwagi. Nie dam mu się tak łatwo. Nie ze mną te numery. - złapałam powietrze. - Bella idę się wykąpać. Wszystko dobrze. - zapewniłam przyjaciółkę i poszłam poszukać swoich rzeczy. Wzięłam pierwszą lepszą bluzeczkę z brzegu i świeżą bieliznę. Wchodząc do łazienki zamknęłam za sobą drzwi. Usiadłam na ziemi opierając się plecami o wyłożoną niebieskimi kafelkami ścianę. Oddychałam szybko i głęboko. Na moje szczęście udało mi się zapanować nad łzami. Zacisnęłam mocno zęby i żadna łza nie wypłynęła ze szklistego oka. Przetarłam oczy i rozebrałam się. Rozpięłam włosy i weszłam do kabiny prysznicowej. Woda tak jak zawsze przynosiła ukojenie, coś na co zawsze miałam ochotę by się odprężyć i zrelaksować. Ciepłe krople masowały moje naprężone ciało... sprawiały, że czułam się lepiej.
Czekałam w kawiarni wskazanej dzień wcześniej przez Alice. Chodź była dopiero 8:00 to panował tu straszny ruch, a do tego ciężko było znaleźć wolny stolik. Na szczęście mnie się udało. Siedziałam tak popijając latte w oczekiwaniu na koleżankę z pracy. Nie czekałam zbyt długo. Gdy pojawiła się w drzwiach pomachałam jej ręką żeby szybciej do mnie dołączyła. Przeciskała się przez tłum ludzi.
- Cześć. Przepraszam Cię za spóźnienie, ale facet mój zaspał. - powiedziała przepraszająco odwieszając kurteczkę na oparcie krzesła. - Poczekasz jeszcze chwilkę? Skoczę tylko po kawkę.
- Jasne. Nie ma sprawy. - powiedziałam uprzejmie.
Nie kazała mi długo czekać. Musiała mieć tu jakieś znajomości, bo nawet ja dłużej czekałam na jedną dużą kawę. Przysiadła się do mnie i zaczęła rozmowę.
- I jak Ci się u nas podoba?
- Powiem Ci, że trochę inaczej to sobie wyobrażałam, ale jest nieźle. A Ty długo pracujesz w firmie Marcela?
- Ja? No ja tu pracuję ponad 7 lat. Doświadczenie mam takie, że hej! - zaśmiała się. - Złożyłam swoje CV do ojca Marcela i trafiłam na miejsce w recepcji.
- Ojca Marcela? To nie jest jego firma? - spytałam zaciekawiona.
- No teraz jego ojciec jest na emeryturze, ale ciągle pilnuje synka i interesów. Co jakiś czas wpada do nas. Pewnie jeszcze go poznasz.
Siedziałyśmy tak dobre pół godziny, ale nie mogłam się zasiedzieć. Obiecałam Marcelowi, że nadrobię jakoś ten wczorajszy dzień. Razem z Alice udałyśmy się spacerkiem do miejsca pracy cały czas plotkując. Tyle się dowiedziałam o pracownikach, że czasami gubiłam się w świeżych informacjach. Wiedziałam kto z kim miał romans, kogo unikać, a z kim się w pracy zaprzyjaźnić. Wiedziałam, że znajomość z recepcjonistką ma swoje dobre strony.
- No i jesteśmy. - powiedziała dziewczyna zasiadając za swoim wielkim biurkiem. - Potrzebujesz czegoś?
- Właściwie to tak. Mogłabyś sprawdzić czy ostatni kontrahenci odpisali na zmienione umowy i czy Marcel ma jakieś umówione spotkania o których nie mam pojęcia.
- Jasne. Sprawdzę to za chwilkę i Ci przyniosę.
- Dzięki wielkie.
Zostawiłam dziewczynę samą przy swoim miejscu, a sama udałam się do swojego biurka. Już tak bardzo marzyłam żeby usiąść i odpocząć od gadania. Alice była taką wielką gadułą, ale przy tym bardzo sympatyczną osobą. Zdjęłam kurtkę i włączyłam laptopa. Otworzyłam sobie okno żeby poczuć na nowo trochę świeżego powietrza i przysiadłam na krześle. Wtedy podeszła do mnie Bella z jakimiś dokumentami.
- Cześć. Szybko dziś wyszłaś. - powiedziała przekazując mi stertę papierów.
- Hej. Umówiłam się z Alice na kawę. A co to za papiery?
- To co chciałaś właśnie od Alice. Zaczepiła mnie jak widziała, że idę w Twoją stronę. - powiedziała z uśmiechem. - Pewnie zmęczyła się chodząc na tych szczudłach.
- Ej nie mów tak. - powiedziałam uśmiechając się szeroko.
- Żartowałam przecież. Muszę lecieć na spotkanie. Miłego dnia! - posłała mi całusa.
Zdążyłam się tylko uśmiechnąć, bo od strony kuchni szedł Marcel. Oczywiście jak zwykle wyglądał olśniewająco w dopasowanym garniturze. Szedł w moją stronę cały rozpromieniony... zrobiłam się aż ciekawa z jego powodu tak świetnie się dzisiaj prezentuje.
- Cześć Jessico. - powiedziałam podchodząc do biurka.
- Dzień dobry. Czy dzisiaj masz ważne spotkania? - zapytałam.
- Tak jedno. Z Alexem Quido. Hiszpan ma do nas jakiś ważny interes. Trzeba go wysłuchać. - zamyślił się - Co robisz dzisiaj po południu? - spytał unosząc jedną brew do góry.
- Ja? Siedzę w pracy. - powiedziałam niepewnie, zastanawiając się o co mu chodzi.
- W takim razie zapraszam Ciebie na obiad. Co myślisz?
- Hym... - zamyśliłam się. To była głupia sytuacja zważając na to, że to mój szef. - No sama nie wiem.
- Nie będziemy sami, spokojnie. - uśmiechnął się czarująco. - Chciałbym żebyś poznała mojego przyjaciela.
- O. - tylko tyle udało mi się wydusić.
- W takim razie zabiorę Cię stąd o 14. Pasuje?
- Dobrze. Będę gotowa.
Marcel poszedł do swojego gabinetu, a ja jeszcze przetrawiałam najświeższe zaproszenie na obiad. Zżerała mnie ciekawość... No, ale musiałam się skupić też na pracy. Przejrzałam wszystkie dokumenty, pogrupowałam je i podpisałam te, które mogłam. Siedziałam już na krześle dłuższą chwilę wpatrzona na przemian w monitor i karki papieru, dlatego też postanowiłam przejść się do aneksu kuchennego i zrobić sobie coś do picia. Ku mojemu szczęściu w lodówce znalazłam sok pomarańczowy, a w schowku kilka ciasteczek z poprzedniego dnia. Wracając do biurka, zajrzałam do Marcela.
- Słuchaj mam dla Ciebie kilka papierów do podpisania. - powiedziałam zaglądając przez drzwi.
- Dobrze. Przynieś mi je. - powiedział wystukując jakiś numer w telefonie.
Odstawiłam szklankę z sokiem i ciasteczka. Sprawdziłam jeszcze raz pogrupowane papiery i teraz się zdenerwowałam. Ja to ja, ale co powie szef. Nie pewnym krokiem ruszyłam w stronę jego gabinetu. Zapukałam i weszłam do środka.
- No to co tam mamy? - spytał uśmiechnięty Hastings.
- No sporo dobrych informacji, kilka propozycji, które musisz przejrzeć. Pozwoliłam sobie kilka odrzucić, ale zostawiłam jeszcze Tobie do sprawdzenia.
- No proszę. - cmoknął z podziwu.
- I do tego jest jedna zła wiadomość. - powiedziałam niepewnie. - Otóż Don de LaMonte, kontrahent z wczoraj wycofał się z umowy.
- Co?! - podniósł głos. - Przecież na nim najbardziej nam zależało. Przecież był taki zadowolony wczoraj po spotkaniu. No kurwa!
- Marcel spokojnie. Jakoś go przekonamy do zmiany zdania. Zaraz zadzwonię do jego sekretarki i umówię nas na jeszcze jedno spotkanie. - powiedziałam próbując załagodzić sytuacje.
- No cholera jasna! A to cwel jeden! - wyzywał Hastings. - Dobra, sam do niego zadzwonię.
- Oczywiście.
Chciałam już wyjść z jego gabinetu, bo przez ten incydent nie czułam się tam za dobrze, ale szef mnie zatrzymał przytrzymując za rękę.
- Jessico przepraszam Cię za mój wybuch.
- Nie szkodzi. - powiedziałam szczerze.
- Szkodzi, szkodzi. Taki mam charakter, ale pracuję nad nim. A to jeszcze z powodu, że od dłuższego czasu staram się o tego klienta, a tu ciągle nic. Jeszcze raz przepraszam. - tłumaczył się zdenerwowany mężczyzna.
- Marcel, nie ma problemu. - powiedziałam i wyszłam z gabinetu zamykając za sobą drzwi.
Zajęłam miejsce przed laptopem i zaczęłam szperać w Internecie w poszukiwaniu jakiś tanich mieszkań. Nie mogłam wiecznie korzystać z dobroduszności przyjaciółki i jak wieczny gość spać na kanapie. Przeze mnie Bella nie mogła zaprosić żadnego mężczyzny do domu, bo nie chciała mi przeszkadzać. Znalazłam kilka ciekawych ofert, które potem wydrukowałam i schowałam w torebce. Następnie wzięłam sobie pod uwagę słowa Melanie z wczorajszego wieczora. Pani policjant miała rację. Przecież mogę pracować w firmie i realizować swoje marzenia. Jedno nie wyklucza drugiego. No na pewno nie teraz, jeśli jestem w tym początkująca. Znalazłam kilka agencji w Nowym Jorku, które zamierzałam sprawdzić. Przejrzałam jeszcze portale społecznościowe i prywatne skrzynki meilowe. Miałam jedną nową wiadomość.
- "Witam. Mam nadzieję, że się nie gniewasz za naszą wczorajszą wymianę zdań, ale na prawdę jestem ciekaw co o mnie myślisz. Próbowałem przeprosić Bellę, ale wywaliła mnie za drzwi krzycząc- "Nie chce Ciebie więcej widzieć!". Dokładnie tak krzyczała. Chciałbym się z Tobą spotkać, bo chcę znaleźć sprzymierzeńca jeśli chodzi o Bellę. Lubię ją. Daj mi znać co myślisz, Paul."
No zwariowałam. Nie wiedziałam co mam myśleć o tym chłopaku. Skoro kazała mu spadać, to po co piszę do mnie. Zastanawiałam się teraz czy to co pisze jest prawdziwe, czy na prawdę mu na niej zależy. Czy nie traktuje Belli jak pionka w jakieś chorej grze. Nie wiedziałam czy mogę mu zaufać. Musiałam mu odpisać.
- "Nie wiem skąd masz mój e-mail, ale nie zamierzam dostawać od Ciebie wiecznego spamu. Jeśli Bella kazała Ci spadać to się dostosuj. Wyrolowałeś ją, więc nie wiem jeszcze czemu tak o nią walczysz. Nie rozumiem Ciebie. Wystawiasz kobiety, a potem za nimi biegasz? Sprzymierzeńca we mnie nie znajdziesz, także no... Pozdrawiam, Jessica."
Kliknęłam "wyślij" i po kłopocie. Spojrzałam na zegarek. Było już południe, więc z tego co wspomniał mi Marcel w każdej chwili mogliśmy się spodziewać gościa. Popijałam sobie sok wypatrując jakiegoś mężczyzny wyglądającego na hiszpana. Czekałam i czekałam... nie przychodził, więc poleciałam szybko do toalety. Kiedy z niej wychodziłam zauważyłam, że ktoś czeka przy moim biurku, więc podeszłam tam najszybciej jak potrafiłam.
- Słucham, w czym mogę pomóc? - spytałam najgrzeczniej jak potrafiłam.
- Nazywam Alex Quido. Byłem umówiony na spotkanie. - powiedział mężczyzna podając mi rękę.
- Ależ oczywiście. Zapraszam.
Poprowadziłam młodo wyglądającego hiszpana do sali, w której miało się odbyć spotkanie. W między czasie napisałam smsa do Marcela z informacją, że czekamy na niego w sali konferencyjnej.
- Proszę. - zaprosiłam Alexa do środka. - Podać coś do picia?
- Herbatę. - powiedział zajmując miejsce. - Długo będziemy czekać?
Na te słowa wszedł Marcel, więc uśmiechnęłam się tylko. Wiedziałam, że szef też będzie chciał coś do picia, więc zniknęłam nie mówiąc nic. Zaparzyłam mocną kawę dla Hastinga i herbatę dla Pana Quido. Dołożyłam do tego kilka ciasteczek na talerzyku i wróciłam na salę.
- Proszę. - podałam kubki po czym zajęłam miejsce obok szefa.
Panowie prowadzili zaciętą walkę jeśli chodzi o wynagrodzenia i należności. Nie wtrącałam się, bo nie chciałam przerywać dobrze ustawionej taktyki Marcelowi.
- Co sądzisz Jessico? - wyrwał mnie z zamyślenia głos szefa.
- Myślę, że propozycja Pana Quido jest rozsądna biorąc pod uwagę wszelkie zasoby jakimi dysponujemy. - powiedziałam pewnie patrząc na obu panów.
- Czyli podoba się Państwu mój projekt? - spytał zadowolony Hiszpan.
- Owszem, jest dobry... chociaż coś bym w nim zmienił. - powiedział Hastings spoglądając na mnie.
Myślał, że wiem o co mu chodzi, ale tak na prawdę nie miałam zielonego pojęcia. Starałam się jakoś wybrnąć z tej sytuacji, ale nie do końca wiedziałam jak... zestresowałam się. Dotknęłam lekko uda Marcela na znak żeby kontynuował, bo wtedy akurat nie patrzył na mnie. Czułam tylko jak jego spodnie lekko się napięły i natychmiast zabrałam dłoń.
- Co takiego?
- Myślę, że musi wziąć Pan pod uwagę wszelkie parafki i akty prawne, które jak widać są niedopracowane. Ale poproszę kopię. Postaram się jakoś Panu pomóc, bo to może być bardzo dobry projekt. - dokończył lekko zachrypniętym głosem.
- Dobrze, w takim razie wraz z prawnikiem dopracuję szczegóły. Kiedy wszystko będzie gotowe umówię się z Państwem jeszcze raz na spotkanie. - powiedział wstając z miejsca.
- Oczywiście. Odprowadzę Pana do wyjścia. - zaproponował Hastings.
Uścisnęłam dłoń Hiszpana i poczekałam aż wyjdą z sali konferencyjnej. Pozbierałam naczynia i zaniosłam je do aneksu kuchennego. Pomyłam naczynia i spojrzałam na zegarek. Dochodziła już 13:45, czyli w sumie zaraz jadę na obiad. Wróciłam pospiesznie do swojego biurka, pochowałam dokumenty, wyłączyłam laptopa i spakowałam torebkę. Sprawdziłam się jeszcze w szybie czy dobrze wyglądam. Nie ukrywałam tego, że trochę się stresowałam. Nałożyłam na usta błyszczyk i palcami przeczesałam włosy. Wzięłam kurkę i czekałam na Marcela.
- Już idę. Wezmę tylko marynarkę. - powiedział wbiegając do swojego biura.
Widziałam jak bierze z oparcia fotela marynarkę i zbiera coś z biurka. Pewnie były to klucze do auta i telefon komórkowy.
- Już jestem. - powiedział lekko zdyszany. - Co myślisz o tym projekcie?
- Myślę, że możemy wyjść na tym bardzo dobrze, ale dobrze, że zwróciłeś uwagę na kruczki prawne... mi wypadło to z głowy. - przyznałam.
- Każdemu może się zdarzyć.
Szliśmy do samochodu cały czas rozmawiając o tym Hiszpanie i jego ciekawym projekcie. Taka była prawda, wszystko co nam przedstawił było dla nas korzystne. Przy samochodzie jak prawdziwy gentelman otworzył drzwi od strony pasażera, poczekał aż wsiądę i zamknął je za mną. Potem sam wsiadł i uruchomił silnik. Zapięłam pasy i wsłuchałam się w piosenkę, która leciała aktualnie w radiu. Droga minęła nam szybko. Może dlatego, że bardzo miło nam się rozmawiało. Sam Marcel w końcu opowiedział mi jak odziedziczył firmę po ojcu. To była bardzo ciekawa historia.
- No i jesteśmy na miejscu. - powiedział otwierając drzwi.
Otworzyłam drzwi i wysiadłam. Stałam przed wielką restauracją "The feelings". Ciekawa nazwa. Stoliki na zewnątrz były ozdobione świeżymi kwiatami, bo ich zapach kusił i zapraszał do środka. Z zewnątrz wyglądała na skromną, ale gdy weszło się do środka to aż dech zapierało. Wyglądała na bardzo drogę restaurację. Weszłam pierwsza, a za mną Marcel.
- Dzień dobry. Jaki stolik dla Państwa? - powitała nas miła kelnerka.
- Dzień dobry. Mamy rezerwację na nazwisko Hastings. - powiedział Marcel.
- Oczywiście. Stolik jest gotowy, zapraszam.
Szłam za dziewczyną rozglądając się po wnętrzu pomieszczenia. Było tutaj tak pięknie, że na prawdę już na początku czułam, że nie chcę stąd wychodzić. Stoły i krzesła wykonane z ciemnego drewna. Serwety w kolorze turkusy opadały delikatnie na brzegi stolików. Przy wazonach ze świeżymi kwiatami stały świeczniki. Romantycznie i dostojnie, tak z klasą.
- Proszę. Zaraz przyniosę menu. - powiedziała kelnerka i zniknęła gdzieś między stolikami.
- I jak Ci się podoba? - spytał Marcel widząc moją minę.
- Jest obłędnie. Powiem Ci w sekrecie, że pierwszy raz jestem w takim miejscu.
- Co Ty mówisz? - otworzył szeroko oczy.
- No na prawdę. - powiedziałam uśmiechając się szeroko.
Zajęłam miejsce przy ścianie i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Kelnerka przyniosła nam menu i wtedy właśnie poczułam, że muszę stamtąd uciekać. Było tu strasznie drogo, a mnie póki co nie stać na takie pyszności.
- Marcel... - złapałam powietrze. - Tu jest dla mnie za drogo. - powiedziałam szczerze.
- Daj spokój. To na koszt firmy. Raz można. - uśmiechnął się. - Wybieraj wszystko na co masz ochotę.
- Oto nie musisz prosić dwa razy. - zaśmiałam się.
Czułam się przy nim na prawdę sobą, chociaż panowałam na sobą i nad swoimi gestami jak i wypowiedziami. Wybrałam sałatkę z gyrosa, bo wyglądała smakowicie i była w miarę tania, a do picia wzięłam sok ze świeżych owoców. Kiedy przyszła kelnerka to złożyliśmy zamówienia, a kiedy odeszła zadałam pytanie.
- Kiedy będzie Twój przyjaciel?
- Spokojnie. Zaraz będzie. - powiedział uspokajająco.
- Wiesz, a nie głupio będzie jak zaczniemy jeść bez niego?
- Zrozumie dwóch głodomorów. - zaśmiał się tak słodko, że miałam ochotę go pocałować.
Zagłębiłam się w karcie dań jeszcze na chwilę żeby ukryć rumieniec, który wyskoczył mi zaraz po tej nietypowej myśli. I wtedy usłyszałam.
- Cześć stary. Co tak długo? My już zamówiliśmy. - powiedział śmiejący się Hastings. - A to jest moja sekretarka, Jessica Lorens. - powiedział pokazując mnie.
Odłożyłam menu na bok i wstałam. Dopiero kiedy podniosłam głowę powiedziałam zaskoczona:
- To Ty?
Cześć :) No przepraszam Cię za mój wyjazd niezapowiedziany :D :* A co do notki- genialna! Proszę rozwiń trochę te rozmowy z dziewczynami, bo nie mogę się naczytać po prostu, a fajnie ze sobą gadają :D Szczególnie Bella teraz taka anty faceci ^^ Ręka Jessici na udzie Marcela... nieźle :D I jestem ciekawa kto ten przyjaciel.. Stawiam na Paula :D To musi być on :D Haha! Kochana czekam na rozwój akcji! Pozdrawiam gorąco, buziaki :*
OdpowiedzUsuńZgaduję, że to będzie Paul. Właściwie to nie trudno się zorientować :D Hahaha, ta ręka na nodze szefa. Mistrzostwo. Denerwuje mnie ten X. :c
OdpowiedzUsuńHej. Ciekawie piszesz. Powoli nadrabiam. Zapraszam na pat-czyli-ognistowlosa.blogspot.com
OdpowiedzUsuńczyta się na prawde rewelacyjnie! jestem ciekawa kto to będzie , pewnie tak jak wszyscy ide za głosem, ze to będzie ten caly paul, ale się zobaczy ^^ musze od początku przeczytać . buzka :*
OdpowiedzUsuńHej ;) Prosiłaś, żebym wpadła na bloga i oto jestem :) Co prawda nie przeczytałam jeszcze wszystkiego, dlatego nie skomentuję treści tego konkretnego rozdziału (jeszcze) - chciałam tylko odezwać się i dać znać, że czytam i nie zignorowałam prośby :)
OdpowiedzUsuńPóki co czyta się przyjemnie, opowiadanie jest całkiem ciekawe, chociaż zupełnie inne od tego, co czytam zwykle, ale absolutnie nie wynika z tego nic złego - przeciwnie, zawsze przyda się jakiś powiew świeżości :)
No, w każdym razie, dam znać, jak już wszystko przeczytam. Może to potrwać parę dni, bo trafił mi się pracowity koniec wakacji, ale w każdym razie jestem, nie zginęłam i czytam :)
Pozdrawiam
Freyja
Ach, byłabym zapomniała - tyle ile przeczytałam pozwala mi już stwierdzić, że opowiadanie jest bardzo ciekawe - dlatego również pozwolę sobie dodać Cię do linków :)
OdpowiedzUsuńKochana! Zapraszam Cię na nową notkę do mnie! ;* Musisz koniecznie przeczytać :D
OdpowiedzUsuńJeśli masz chwilkę czasu, to chciałabym serdecznie zaprosić na nowy rozdział na sigyn-ostergaard.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuń(Nie zauważyłam nigdzie zakładki do spamu, więc postanowiłam zostawić informację tutaj, mam nadzieję, że nie będziesz miała mi za złe :))
Nie mam Ci tego za złe :) Komentarze przeglądam bardzo często, więc szybciej dotrze do mnie ta informacja :) Wpadnę jak tylko się ogarnę troszkę hehe :)
UsuńJuz jestem na biezaco. Zapraszam do mnie na nn.
OdpowiedzUsuńOdwiedzę na pewno! :)
UsuńZapraszam. u mnie nn.
OdpowiedzUsuńO to samo mogę zapytać tutaj. Kiedy nowa noteczka?:>
OdpowiedzUsuńprzyłączam się :)
UsuńDoczekałaś się! Nowa notka- http://snowjasminee.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział kochana :d
OdpowiedzUsuńCzekam na nn
Pozdrawiam
+ Zapraszam do mnie na Epilog http://i-will-give-you-everything.blogspot.com/
Hej. Zapraszam do mnie na nową noteczkę.
OdpowiedzUsuńHej.
OdpowiedzUsuńTrafiłam do Ciebie przez Jasmine Snow i Księżniczkę własnej bajki.
Z początku muszę przyznać, że masz przepiękny szablon! No jest boski, i tak jak już pisałam u Jasmine- Cara czyni cuda :)
Przeczytałam wszystko w niecałą godzinę. Zaczyna się dramatycznie (jak dla mnie), a potem już się wszystko uspokaja. No może z wyjątkiem tego dziwnego x.
Jeśli chodzi o tego spóźnionego gościa, to wydaje mi się, że to będzie ten Paul. Ostatnio kręci się wszędzie gdzie Bella albo Jessica. Dziwny typek.
Mam nadzieje, że wszystko się ułoży i Jessica zacznie spełniać także swoje marzenia, bo to przecież najważniejsze.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie - http://alisonparker-story.blogspot.com/
- Alison Parker.
Zapraszam na moje nowe opowiadanie http://zatracona-w-nadzieji.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Jest ciekawy zresztą jak wszystkie poprzednie :D.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam Amy ;)
Zapraszam na trzeci rozdział: http://melodie-serc.blogspot.com/
Ojejku to jest swietne!
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie ;p
Pozdrawiam Bella♥
zapraszam na:
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/