niedziela, 28 lipca 2013

4. Nie tego się spodziewałam

Hej! Co tam u was słychać? Ja ostatnio wyjechałam... z tego powodu też nie pojawiało się nic nowego :( Byłam nad jeziorem i wypoczywałam trochę z przyjaciółmi. Pogoda nam dopisywała, więc nikomu nie chciało się wracać. Już nie długo kolejny wyjazd na grilla, ale to tylko jednodniowy, więc notka będzie :) Pozdrawiam i zapraszam do komentowania :*
***
Chodzenie po sklepach w moim stroju było dosyć krępujące, ponieważ głowy wszystkich były skierowane na mnie, ale póki miałam pieniądze w portfelu nikt się nie martwił o wzywanie ochrony. Przeszłam przez prawie wszystkie sklepy, w których zostawiałam jakieś grosze. Kupowałam torebki, buty, biżuterię.. ale to co najważniejsze, czyli strój wciąż były dla mnie zagadką. Tak na prawdę wybór sklepów mi się kończył co wskazywało na to, że nie znalazłam tu nic, co by zainteresowało moje oczy. Byłam bliska poddania się kiedy to zauważyłam w ostatnim butiku śliczną, koronkową, białą sukienkę. Od razu mi się spodobała, więc teraz musiałam tam tylko wejść i znaleźć swój rozmiar. Moim jedynym pechem było to, że mój rozmiar ma chyba większość mieszkanek Nowego Jorku.. Kiedy tylko wbiegłam do sklepu poprosiłam obsługę o pomoc. Przemiła pani, która miała chyba na imię Barbara znalazła szybko mój rozmiar, co się okazało chwilę później, że ostatni. Podziękowałam uprzejmie ze szczerym uśmiechem na twarzy i poszłam w stronę przymierzalni. Po drodze znalazłam czarną marynarkę z ciekawymi ozdobami. Wyglądała inaczej, więc może to mnie w niej urzekło. W przebieralni nie spieszyłam się. Założyłam bieliznę, którą kupiłam w tej samej galerii tylko, że na początku. A potem sukienkę. Przejrzałam się w lustrze i uśmiechnęłam się do siebie. Wyglądałam uroczo i dziewczęco. Kiedy założyłam marynarkę poczułam się pewniej i poważniej. Założyłam sandałki na obcasie, które kupiłam również wcześniej i byłam gotowa to wyjścia ze sklepu.
Wzięłam i złożyłam swoje rzeczy po czym podeszłam do kasy.

- Pani Barbaro, chciałabym już w tych ciuchach wyjść, dobrze?
- Ale jak to? - spytała zaskoczona.
- Kilka godzin temu wyszłam ze szpitala po napadzie. Nie mam póki co miejsca do zamieszkania ani walizki z ubraniami. Proszę zrobić ten wyjątek raz dla mnie. - uśmiechnęłam się.
- Oczywiście, rozumiem. A te ciuchy mam zapakować? - spytała wskazując na gromadkę złożonych rzeczy w moim ręku.
- Tak, poproszę.
Kobieta wyglądała na przemęczoną, ale mimo wszystko było widać, że lubi swoją pracę. Zapakowała moje brudne rzeczy do reklamówki. Następnie wpisała kody z metek z sukienki i marynarki, a na koniec usunęła wszelkie zabezpieczenia, żebym nie zapiszczała przy wychodzeniu ze sklepu. Podziękowałam przemiłej kobiecie i z uśmiechem na twarzy opuściłam butik. Szłam teraz pomału w stronę ruchomych schodów, które zaprowadzą mnie na sam dół tej przecudownej galerii handlowej. W drodze wyjęłam telefon i napisałam do Iana o tym jak ładnie wyglądam i czy możemy się spotkać, bo jestem gotowa na spotkanie z jego przyjaciółką. Dostałam smsa z odpowiedzią. Jedyne co teraz musiałam zrobić to poczekać troszkę, bo właśnie kończy dyżur. Wyszłam przed galerię i usiadłam na ławce, która w połowie była schowana pod drzewem co dawało mi cień w tak ładny dzień. Przejrzałam swoją torebkę i znalazłam błyszczyk i tusz do rzęs. Szybko machnęłam szczoteczką po rzęsach i przejechałam błyszczykiem po ustach. Przejrzałam się w telefonie, bo lusterka przy sobie nie miałam. Wyglądałam bardzo dobrze jak na rozmowę o pracę. Włosy miałam rozpuszczone, tylko przejechałam po nich palcami i były idealnie ułożone. Teraz pozostało mi tylko czekać na Iana. Kiedy tak sobie czekałam wpatrzona w niebo, podszedł do mnie mały chłopiec z kwiatami.
- Proszę to dla pani. - powiedział maluch.
- Jak dla mnie? A od kogo? - spytałam zaciekawiona.
- Taki pan mi dał. Miałem pani to dać, więc daję i idę po cukierka. - podał mi kwiaty i pobiegł w stronę małego parku tuż za galerią.
Chciałam mu podziękować, ale nie zdążyłam. Miał może 11 lat, ale za to niesamowicie szybko biegał. Pamiętając o ostatniej sytuacji z kwiatami w szpitalu byłam bardzo ostrożna. Wiedziałam, że kwiaty mogą być od każdego, dlatego wzięłam się za szukanie liściku. Znalazłam.
- "Ślicznie wyglądasz w tym nowym stroju. Ale spokojnie.. wszędzie Cię poznam. Całuję, X."
Poleciała mi pojedyncza łza po policzku, ale nie chciałam się dać sparaliżować lękom. Wzięłam swoje rzeczy i pobiegłam za chłopcem. Fakt, że nie wiedziałam dokładnie gdzie biegł i tak postanowiłam go poszukać. Może natknęłabym się na tego tajemniczego X, który chce mnie wykończyć psychicznie. Nie mogłam zaprzeczyć, szło mu całkiem dobrze. Kiedy szukałam przerażonym wzrokiem chłopca zadzwonił mój telefon.
- Halo?
= Gdzie Ty jesteś? Stoję pod galerią, a Ciebie nie widać.
- Już idę.
Rozłączyłam się. Jeszcze raz rozejrzałam się po parku, ale chłopca nie było nigdzie widać. Zrezygnowana wróciłam pod galerię. Kiedy zobaczyłam Iana wszystkie obawy poszły w zapomnienie i skupiłam się tym, że teraz już jestem bezpieczna. Jako prawdziwy mężczyzna wziął ode mnie siatki i poprowadził mnie w stronę swojego auta.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuje.
Chciałam być miła, ale wszystko przez te kwiaty.. Nie chciałam nic mówić Ianowi, bo pewnie odwołałby spotkanie z Caroliną, a było mi ono bardzo potrzebne. Ian w samochodzie opowiadał mi o swojej pracy, jak to mała pacjentka przygotowała dla niego laurkę w ramach podziękowania i jeszcze innych kilku ciekawych sprawach. Słuchałam go, ale i tak myślami byłam przy X.

Czekaliśmy w restauracji na Carolinę. Zamówiliśmy tylko coś do picia, ale nie byłam w stanie pić, ponieważ już byłam strasznie zestresowana. Po kilku minutach oczekiwania do naszego stolika szła wysoka i bardzo ładna brunetka. Szła pewnym i mocnym krokiem, a kiedy zobaczyła Iana uśmiechnęła się zalotnie. Przywitała się z Ianem poprzez pocałunek w policzek, a mi podała rękę i przedstawiła się.
- Tak więc chcesz pomóc koleżance znaleźć pracę? - spytała Iana.
- Tak, dokładnie. Wiem, że poszukujesz asystentek i sekretarek. Jessica się świetnie nadaje. - powiedział z uśmiechem.
- Tego nie wiesz. - powiedziała z sarkazmem. - Jessico masz jakieś doświadczenie? - zwróciła się do mnie.
- Niestety nie. Nie pracowałam na żadnym ze stanowisk, które wymienił Ian. Interesuję się modą i chciałabym zostać modelką. - powiedziałam szczerze przez co tylko mi się oberwało.
- Aha, czyli nie umiesz nic. To nie dobrze. - powiedziała brunetka.
- Za to bardzo szybko się uczę. Proszę nie skreślaj mnie bez powodu...
- Ja mam kochana powód. Nie umiesz nic, a z takimi to ciężko w pracy w biurze. Weszłabyś do bardzo ważnego biura, stawiam nawet, że byłabym sekretarką lub kimś tam w dziale, ale pracowałabyś w sądzie... A tu trzeba konkretnej osoby.. przede wszystkim z doświadczeniem.
- Caroline daj jej proszę szansę. Wiem, że można jej zaufać i powierzyć ważne zadania. Jessica da radę. - bronił mnie doktor.
- Ian nie musisz mi pomagać. Jeśli Twoja przyjaciółka mnie nie chce, to nie ma sprawy, poradzę sobie sama. - powiedziałam.
Teraz Ian z wredną brunetką rozmawiali na jakiś temat, na który nie miałam zielonego pojęcia. Siedziałam i piłam wodę z cytryną, ale ile można siedzieć i czuć się jak piąte koło u wozy. Dziewczyna była ewidentnie zazdrosna oto, że Ian spotyka się ze mną i po jej gestach było widać, że robi wszystko żeby usidlić doktora.
- Wiecie co. Jest już późno i muszę już iść. - powiedziałam wstając od stołu.
- Ale jak to? Jessico zostań proszę. - powiedział Ian.
- Jesteś zajęty. Gapisz się w tą dziewczynę jak na jedzenie, także nie będę przeszkadzać. - uśmiechnęłam się wrednie do Caroliny. - Proszę jest cały Twój. Życzę gorącej nocy!
Mówiąc to wzięłam swoje rzeczy, które leżały obok krzesła. Słyszałam, że Ian coś jeszcze krzyczy, ale to nie miało sensu. Mógłby chociaż wstać, ale widać było po nim, że nie przepuści takiej okazji. Przy wyjściu jeszcze raz na nich spojrzałam. Flirtowali ze sobą, a doktorek już nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Wyszłam zapłakana. Nie miałam już sił. Ufałam mu, ale jak widać na nic to wszystko było. Szłam tak przez całą długość ulicy. Ludzie na mnie patrzyli z mieszanymi emocjami na twarzy. Zrezygnowana poszłam na ławkę przy wielkim drzewie. Usiadłam na niej i czekałam aż przejedzie mnie wielki czołg. Nie miałam ochoty funkcjonować szczególnie, że teraz właśnie nie miałam dla kogo. Najgorsze było również to, że zbierało się na deszcz i poważną burzę, a ja nie miałam dachu nad głową. Pierwsze krople deszczu spadły z nieba, a ja jak gdyby nigdy nic, położyłam się na ławce i patrzyłam w górę szukając powodu do uśmiechu.
- Cześć! Zaraz będzie burza, wierz mi.. nie chcesz tu siedzieć.
Usłyszałam jakiś kobiecy głos, ale nie miałam ochoty odwracać głowy. Teraz tak padało, że nie było widać, że płakałam.
- Ej! Nazywam się Bella. - nie poddawała się.
Odwróciłam głowę. Spojrzałam na dziewczynę, która wyglądała na miłą osobę. Była już cała morka, więc postanowiłam dać jej szansę.
- Ja nazywam się Jessica. Nie mam ochoty nic robić, więc zostaw mnie w spokoju.
- No proszę Cię... Szkoda takiej ładnej sukienki i marynarki. - powiedziała.
- Masz rację, ale nie mam gdzie zamieszkać.
- To chodź do mnie. Nie zrobię Ci nic złego! Sama nie potrafię skrzywdzić muchy czy pająka. - powiedziała uśmiechając się do swoich myśli.
- Ale ja Cię nawet nie znam...
- Ja Ciebie też nie, a jednak zapraszam do siebie.
- W sumie racja.
Wstałam z ławki i zaczęłam zbierać swoje mokre siatki. Bella mi pomogła z zakupami. Szłam tuż obok niej słuchając historii jak to właśnie dzisiaj rzucił ją chłopak. To było bardzo przykre, szczególnie, że dziewczyna była młoda, wesoła, ładna i inteligentna. Chodź dziewczyna nie wiedziała jeszcze niczego o mnie, czułam, że mogę na niej polegać. Po krótkim spacerze w deszczu dotarłyśmy do jej mieszkania. Weszłam do środka. Mieszkanie było nawet duże, przestronne i ładnie urządzone.
- Wiem, że nie masz ze sobą piżamy i szczoteczki do zębów, więc zaraz przygotuję Ci komplet nocny. - powiedziała z uśmiechem dziewczyna. - Rozgość się.
- Dzięki.
Weszłam do wielkiego salonu, ale z racji tego, że ciągle ze mnie kapała woda, nie chciałam chodzić wszędzie i zostawiać po sobie mokrych śladów. Mój telefon dzwonił już kilka razy, ale nie odbierałam. Kiedy Bella przyniosła mi ręczniki, szlafrok i piżamkę poszłam do łazienki wziąć porządny i relaksujący prysznic.

6 komentarzy:

  1. Tak czytam twoje opowiadanie, czytam i sobie myślę "o, coś innego". Jakaś inna fabuła, fajnie ^^
    Dzięki za komentarz u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha wiedziałam, że ten Ian to jakiś lewy! Super i ciekawie! U mnie już też ciąg dalszy, więc zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń

  4. Boskie opowiadanie :)
    Podoba mi się Twój styl pisania
    Proszę informuj mnie o nn
    + Zapraszam na mojego bloga mam nadzieje, iż Ci się spodoba http://i-will-give-you-everything.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na 12 rozdział http://i-will-give-you-everything.blogspot.com/

      Usuń