Hej! Długo się nie pojawiałam na blogu, ponieważ w ciągu tych ostatnich sześciu dni wiele się wydarzyło.. na moje szczęście i nieszczęście. Od czwartku balowałam, bo tu wieczór panieński, a potem ślub i poprawiny. Było przesympatycznie, ale wiedziałam, że sielanka za długo trwa i coś jest nie tak. I słusznie. Bo nie ma jak to jak zostać porzuconym przez faceta po tylu latach bycia razem... Ale spokojnie. Mam nadzieję, że już wszystkie łzy wypłakałam i teraz mogę spokojnie pisać kolejne części, które mam nadzieję będą się Wam podobać! Zapraszam do czytania i komentowania :*
***
Obudziłam się w nocy słysząc straszne hałasy dobiegające z kuchni. Z początku nie wiedziałam o co chodzi, w końcu na wieczór zabrałam się za horror i trochę się bałam ruszyć ze swojego miejsca. Siedziałam tak chwilę, ale jakieś dziwne przeczucie mówiło mi, że nie mam się czego bać, a osoba w kuchni mnie potrzebuje. Chwiejnie wstałam i pomału szłam przed siebie. Cała się trzęsłam, a byłam coraz bliżej celu. Nareszcie udało mi się też wyraźniej słyszeć to co się działo w pomieszczeniu, do którego zmierzałam.
- Kurwa! Jak on mógł! Faceci... Gnoje..
Słyszałam już dokładnie, to była Bella. Moje dreszcze ustały i czym szybciej wparowałam do kuchni ratując akurat prześliczny, szklany dzban.
- Bella, Bella! Spokojnie! Chodź tu do mnie.
Krzyczałam do niej starając się ją jakoś uspokoić. Przyciągnęłam ją do siebie. Park wciąż rzucała co nowymi wyzwiskami, szarpała się i próbowała za wszelką cenę wydostać z moich malutkich ramion. Jednak ku mojemu zadowoleniu udało mi się ją utrzymać. Kiedy wyczułam, że zaczyna się uspokajać postanowiłam zadać pierwsze pytanie.
- Chodzi o Twoją randkę? - spytałam delikatnie i z troską w głosie.
- Randkę? Wystawił mnie dupek! Kretyn! Mam go kurwa w dupie! - krzyczała wciąż zdenerwowana.
- Jejku co Ty gadasz? Przecież był tu może chwilę po tym jak wyszłaś. Chciał Ci zrobić niespodziankę i przyszedł do domu.. - powiedziałam nie wiedząc nawet czy dobrze robię..
- Co?!
- Powiedział, że Ciebie dogoni. - zapewniłam. - To na pewno jakieś nieporozumienie.
- Tak. Daj spokój. Skupiam się na pracy, w dupie mam facetów. Na nich nie można liczyć. Samemu zawsze lepiej! - wyrwała się z moich ramion i uciekła do łazienki.
Pobiegłam za nią, ale nie byłam tak szybka jak ona. Zamknęła za sobą drzwi. Słyszałam jak płakała, tylko teraz zastanawiałam się ile on dla niej znaczy i jak by jej tu poprawić humor.
- Bella weź prysznic. Czekam na Ciebie z winem na kanapie. - powiedziałam odchodząc.
Było mi przykro z tego powodu. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie potrafiłam jej pomóc. Tak się składało, że jeśli chodzi o mnie i związki to byłam słaba. Nie miałam pojęcia jak jej poradzić, zaradzić, pomóc. Umiałam słuchać, więc to chyba była moja mocna i jedyna dobra strona. Wzięłam z kuchni butelkę wina, korkociąg i chusteczki. Czując, że miałam już wszystko wróciłam do salonu i czekałam na przyjaciółkę. Bardzo męczyły mnie te magnetyczne oczy, te spojrzenie... tajemnicze a zarazem kuszące i pociągające.
- Tylko czemu taki facet wystawił taką kobietę jak Bella?! - wyrwało mi się na głos. - Ten typek jest jakiś nienormalny.. chyba nie wie co właśnie stracił. - dokończyłam już w myślach.
Siedziałam tak dłuższą chwilę, włączyłam nawet telewizor żeby przypadkiem nie zasnąć. Z zadumy wyrwał mnie sygnał smsa.
- "Jak się czuje Twoja przyjaciółka? Może następnym razem to my się zobaczymy? Całuję, X."
Patrzyłam na telefon ze łzami w oczach. Panicznie się bałam teraz o Bellę, bo temu obłąkanemu gościowi chodziło o mnie. Wiadomość od razu usunęłam i pobiegłam do przyjaciółki.
- Bella! Otwórz proszę. - błagałam płacząc.
Po chwili dziewczyna otworzyła mi drzwi. Miała podpuchnięte oczy, ale poszła za moją radą i wzięła prysznic.
- A Ty czemu płaczesz? - spytała zdziwiona. - To mnie idiota wystawił.
- Wiem, wiem. Ale to był x. Ten co do mnie pisze i przynosi kwiaty. To on... - cały czas płakałam.
W tym momencie Bella mnie przytuliła, nie wiedziałam co mam jej więcej powiedzieć. Cieszyłam się, że mimo tej zepsutej randki nic jej nie jest, bo celem byłam ja. Byłam roztrzęsiona, nie miałam siły podnieść nawet kieliszka do ust. Płakałyśmy tak we dwie do momentu, w którym całkiem nam przeszło... A czy przeszło? Na pewno skończyły się łzy i chusteczki.
Kolejny dzień w pracy mija mi bardzo spokojnie. Marcel jest zadowolony z mojej pomocy i rąk gotowych do pracy. Panowie z poprzednich spotkać podpisali umowy i inne potrzebne zgody, więc formalności dobiegły końca. Siedziałam przy swoim biurku obok gabinetu Hastingsa kiedy podeszła do mnie Bella.
- Hej. Jak się czujesz? - spytała przejęta.
- Dobrze. Radzę sobie. A Ty jak się trzymasz?
- Może być. Chodź dzisiaj Paul był w pracy u nas.
- Kto to Paul? - spytałam zdziwiona, że jeszcze nie znam tego imienia.
- Ten dupek z wczoraj. - powiedziała od niechcenia. - Przecież go poznałaś pod drzwiami naszego mieszkania.
- No już pamiętam. Bella jeszcze raz bardzo mi przykro. - powiedziałam starając się ją jakoś pocieszyć, ale nie wyszło.
- Daj spokój. Praca i przyjaźń jest najważniejsza. Bez faceta dam radę.
Na te słowa podszedł do nas Marcel.
- Ałć. A wam dziewczyny co się stało?
- Nie Pana interes. - odpowiedziała agresywnie Bella. - Jeny.. przepraszam Pana... ale to nie mój dzień po wczorajszym wieczorze. - powiedziała przepraszająco.
- Nie szkodzi. Rozumiem. Mój był do pewnego momentu nawet udany. - powiedział spoglądając na mnie z uśmiechem.
Zarumieniłam się, więc ukryłam twarz w rozpuszczonych włosach. Szef jeszcze przekazał mi papiery do przefaksowania i wysłania, więc miałam się czym zająć. Bella posiedziała jeszcze chwilę za mną po czym pognała na spotkanie. Podeszłam do aneksu kuchennego z zamiarem zaparzenia sobie pobudzającej kawy. Widziałam już z daleka, że przy szafce stoi tyłem do mnie fajnie zbudowany mężczyzna w garniturze. Szłam tak pewnie w jego stronę, uśmiechnięta od ucha do ucha. Odwrócił się i odebrało mi już tę odwagę. Był to ten sam mężczyzna, który był wczoraj wieczorem pod moimi drzwiami i pytał o moją przyjaciółkę. Odwróciłam się by jak najszybciej zniknąć w jakiejś toalecie, jednak mężczyzna był szybszy i złapał mnie za rękę. Odwróciłam się przestraszona w jego stronę.
- Cześć. Pamiętasz mnie? - spytał uwalniając moją rękę z mocnego uścisku.
- Hej. Tak. Wybacz, ale spieszy mi się. - powiedziałam mijając go.
- Przed chwilą szłaś w przeciwnym kierunku. - podniósł jedną brew do góry.
- A tak, dzięki. Wybiłeś mnie z rytmu na chwilę. - powiedziałam wracając na dobrą drogę.
- Słuchaj... - zamyślił się. - Nie wiesz co z Bellą? Nie dotarła do kina...
- Co? Żarty sobie stroisz?! - uniosłam głos.
- Jak to żarty? Goniłem ją, ale nie udało mi się, a potem szukałem jej w kinie.
- Jasne! Czekała na Ciebie pod salą kinową, a potem pod kasami. - odwróciłam się. - No kretyn. - wyrwało mi się.
- Tak o mnie myślisz? - powiedział znowu przeszkadzając mi w ucieczce.
- Dokładnie. Kretyn. - powiedziałam już prosto w oczy. - Jak możesz tak traktować wspaniałą dziewczynę?!
- Ej wyluzuj! Serio ją goniłem.
- Tak sobie wmawiaj. Żegnam. - pożegnałam się i ruszyłam już prawie biegiem przed siebie.
W drodze obejrzałam się za siebie. Stał tam gdzie go zostawiłam ciągle mi się przyglądając. Usiadłam przy biurku i mocno zaciągnęłam powietrza. Odchyliłam się do tyłu na krześle żeby po chwili powrócić do odpowiedniej pozycji. Zaczęłam przeglądać dokumenty od Marcela, czy mamy na pewno wszystko i zabrałam się właśnie za ich wysyłanie. Kiedy trochę dalej robiłam ksero dla szefa dotyczące ostatniej niepodpisanej umowy usłyszałam natrętne stukanie. Odwróciłam się uśmiechnięta myśląc, że to Bella.. Oczywiście musiałam się rozczarować.
- Jeszcze Ci mało? - włożyłam w to pytanie tyle jadu ile tylko w sobie miałam.
- Nie, ale chciałbym coś z Tobą wyjaśnić. - powiedział.
- Ale Ty jesteś natrętny i mało... - zastanowiłam się szukając odpowiedniego słowa.
- Natrętny? - przerwał mi.
- No, a jak to nazwiesz? Tą całą rozmowę z dzisiaj? Nie mi powinieneś coś wyjaśniać tylko Belli! Więc rusz swoją seksowną dupę i idź do niej! - zarumieniłam się. - Matko, czemu tak powiedziałam?? - zamyśliłam się.
- Uważasz, że mam seksowną pupę? - spytał rozbawiony.
- A wiesz Ty co. Ugryź się i idź przepraszaj Bellę. My nie mamy o czym rozmawiać.
- Wiesz co? Zaczynam Ciebie lubić.
- Spadaj.
Odwróciłam się do niego plecami, dając tym samym znak, że nasza rozmowa dobiegła końca. Usłyszałam tylko jakieś westchnienie, a potem już tylko oddalające się kroki. Zrobiło mi się gorąco, dalej nie wiedziałam do czego prowadziła ta nasza wymiana zdań, bo na pewno nie do porozumienia. A najgorsze było to, że walnęłam coś całkiem niechcący i nieprzemyślanego na temat jego pośladków... ale żenada. Kiedy udało mi się przefaksować już wszystkie ważne dokumenty udałam się do Marcela prosząc o resztę dnia wolnego. Na moje szczęście udało mi się go namówić na to żebym jutro to jakoś odpracowała. Podziękowałam mu.
Z Marcelem pracowało mi się bardzo dobrze, i chodź może to mój dopiero drugi dzień w pracy- czuję się tu świetnie. Wychodząc pożegnałam się z Alice umawiając się z nią na jutro na poranną kawę. Jednak z dzisiejszego dnia cały czas nie dawała mi spokoju sprawa z tym całym Paulem.
jesli lubisz sobie poczytac zapraszam na: pat-czyli-ognistowlosa.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKurde sory ze dawno nie skomentowalam ale nie malam do tego glowy. Mam nadzieje ze wybaczysz :) Rozdzial bardzo mi sie spodobal. Zazdroszcze ci talentu. Kurde super wyjreowalas Belle. Ja lubie najbardziej :) pozdrawiam i zapraszam na V rozdzial u mnie. Licze na opinie i postaram sie juz komentowac regularnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://the-originals-always-and-forever.blogspot.com/?m=1
Hej! Przepraszam, ale byłam na wyjeździe i nie miałam jak dać znać co i jak. Teraz wróciłam i nadrobiłam zaległości. Wydaje mi się, że ten chłopak- randka Belli strasznie jest jakiś.. dziwny. A może ma brata bliźniaka? :D No nie wiem, czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Co do chłopaka- nie przejmuj się! Na pewno nie wie co stracił, albo co lepsze, jeszcze się zejdziecie :) Głowa do góry :* Wpadnij do mnie na nową notkę :)
OdpowiedzUsuń