środa, 14 sierpnia 2013

8. Nowy dzień, nowe miejsce

Cześć! Znowu przez pracę narobiłam sobie pewnie zaległości, ale obiecuję wszystko nadrobić! Poza tym małymi krokami zbliża się kolejny rok nauki i do niego też pragnę się też dobrze przygotować. A jak wasze studia? Trzymam kciuki, że dostaliście się na swoje wymarzone uczelnie! W końcu to jest najważniejsze w dalszej nauce. W pracy bardzo, bardzo ciężko, ale jeszcze trochę i mamy weekend. Znalazłam nową zabawę w chwilach nudy- robię bransoletki z muliny :) Powiem Wam, że to całkiem fajne i odprężające zajęcie :) No nic, zapraszam do czytania i komentowania :*
***
Obudziłam się chwilę przed budzikiem, co uratowało mnie przed irytującą melodyjką. Zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą i rozglądałam się po pokoju. Przez noc nic się nie zmieniło, oprócz tego, że fotel zrobił się jakiś bardziej... obfity, ale to i tak było złe słowo, żeby opisać ten artystyczny nieład. Do pracy miałam dobre trzy godziny, więc na spokojnie mogłam się do niej przygotować. Wielkie przygotowywania rozpoczęłam długim prysznicem. Póki co nie byłam spięta, ale masaż jaki zapewniła mi woda był przyjemny i relaksujący. Byłam sama w domu, bo Bella wyszła już dawno do pracy, więc mogłam sobie zaszaleć. Wyszłam z kabiny i osuszyłam się ręcznikiem. Lustro zaparowało, więc nie byłam w stanie zobaczyć w jakim jestem stanie. Założyłam szlafrok i wzięłam się za mycie zębów. Wypluwając ślinę zobaczyłam w zlewie krew, co oznaczało w przyszłości wizytę u dentysty. Na koniec rozczesałam włosy i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Niestety zaczynałam się stresować co dało się zauważyć po prawie pełnej misce płatków śniadaniowych. Leniwym krokiem ruszyłam w stronę salonu i załadowanego fotela. Byłam przerażona. Myślałam, że Bella przygotuje mi dwa zestawy, a ja tu miałam do wyboru kilkanaście koszul, sukienek, spódniczek, marynarek. Wybierałam i wybierałam, a końca w ciuchach nie było widać. Musiałam się szybko zdecydować, bo mój humor uciekał w siną dal.
Zdecydowałam się na legginsy, białą koszulę i czarne koturny. Do tego wzięłam swoją ulubioną bransoletkę i naszyjnik. Wymyśliłam, że makijaż będę miała delikatny, a włosy rozpuszczone w lekkim nieładzie jak czułam się najlepiej.

Do biura doszłam w 20 minut. Szłam pomału, ponieważ jak tylko wyszłam z domu tak się zestresowałam, że ciężko mi się szło na tak wysokich koturnach. Na szczęście do pracy nic się nie spóźniłam, a byłam jeszcze przed czasem. Rozmawiając z recepcjonistką zapoznałam się z harmonogramem dnia Pana Marcela i z Belli, bo chciałam z nią wrócić do domu zdając jej relację z pierwszego dnia w pracy.
- Dziękuje jeszcze raz Panno Alice. - powiedziałam do kobiety z recepcji.

- Daj spokój. Mów mi Alice. - powiedziała z uśmiechem podając mi rękę.
- Jasne, Alice. Mów mi Jessica.
Życzyłam nowej koleżance miłego dnia i poszłam pod gabinet mojego nowego szefa. Czekałam na niego może z 10 minut, aż zauważyłam jak biegnie przez korytarz.

- Dzień dobry Jessico. - przywitał się w biegu otwierając swój gabinet. - Zapraszam.
Posłusznie weszłam do gabinetu i czekałam. Pan Marcel wszedł zamykając za sobą drzwi. Kiedy stanął przede mną ściągając z siebie moką marynarkę zaproponowałam mu kawę. Zgodził się z uśmiechem, więc pośpiesznie poleciałam zaparzyć dobrą kawę, tak na miły początek współpracy. Kiedy wróciłam Pan Marcel był już gotowy do rozmowy.
- Dziękuję Jessico. Już mi się podoba. - zaśmiał się pod nosem. - Otóż dzisiaj mamy dwie ważne sprawy.
- Oczywiście. - wyjęłam swój notes i czekałam na instrukcję. - Pozwoliłam sobie sprawdzić Pana harmonogram w recepcji. Dwa spotkania z wielkimi biznesmenami w sprawie poszerzenia działalności w kraju jak i zagranicą. Dobrze zrozumiałam? - spytałam.
- Doskonale. - uśmiechnął się. - Będzie mi Pani bardzo potrzebna na tych dwóch spotkaniach.
- Rozumiem. Czy potrzeba jakiegoś zakupu na te spotkania czy przygotowania prezentacji? - zapytałam przejęta pierwszym poważnym spotkaniem.
Pan Marcel zarysował mi swój cały plan dotyczący dzisiejszych spotkań. Nie stresowałam się, ale miałam jakieś dziwne przeczucie, że to jest jakiś rodzaj testu typu "czy nadaje się na taką pracę". Oczywiście chciałam sprostać wyzwaniu, więc wzięłam się ostro do roboty. W notesie zapisałam sobie co muszę zrobić i ile czasu muszę na to poświęcić. W między czasie Hastings podkreślał jak bardzo się cieszy z nowej pracownicy. Pochlebiało mi to i nie chciałam zawieść jego oczekiwań.
- Dobrze. Zajmę się wszystkim. - powiedziałam. - Tylko... - zawahałam się. - Przepraszam, że spytam, ale czy ja jestem odpowiednio ubrana i przygotowana na te spotkania? - wreszcie wydusiłam to z siebie.
- Oczywiście. Świetnie się Pani prezentuje i ma Pani dobre warunki do rozwoju.
Zabrzmiało to trochę dwuznacznie, ale uwierzyłam mu na słowo. Pan Marcel korzystając ze swojego czasu wolnego pokazał mi moje miejsce pracy. Duże i puste biurko, na którym stał laptop. Za krzesłem miałam kilka szafek i regał. A za krzesłem wielkie okno z widokiem na miasto. Patrząc tak na te puste półki miałam już wizję co tu się będzie znajdowało.
- Dziękuje Panu. Wszystko będzie jak należy. - zapewniłam.
- Jaki Pan. Marcel. - powiedział podając mi rękę.
- Jessica. - uśmiechnęłam się.
Szef udał się do swojego gabinetu, a ja zajęłam się przygotowaniami. Najważniejsze co musiałam przygotować to salę konferencyjną, w której miałoby się odbyć spotkanie. Poszukałam wolnej sali w budynku i najbliższego aneksu kuchennego żeby zaparzyć Panom gorącej kawy. W między czasie poleciałam też do sklepu po jakieś ciastka na poczęstunek i miałam wolne.

- Dziękujemy Państwu za spotkanie. - powiedział Marcel podając rękę przybyłym gościom. - Na pewno się jeszcze odezwiemy.
- Jasne. Marcel z Tobą robi się genialne interesy. - odpowiedział wyższy mężczyzna. - Do zobaczenia.
Wysoki mężczyzna pożegnał się jeszcze ze mną życząc mi miłego dnia. Pan Marcel był zadowolony, oznaczało to, że rzeczywiście oferta trafiła się rewelacyjna i trzeba z niej skorzystać. Zanotowałam numery do obu panów podczas spotkania, więc byliśmy w kontakcie.
- Dziękuje Ci, Jessico. Byłaś fenomenalna. - pochwalił mnie Hastings.
- Jak to? Przecież nic nie zrobiłam. - powiedziałam zdziwiona. - No chyba, że chodzi Ci o pyszną kawę i ciastka, które kupiłam w cukierni niedaleko.
- Nie. Chodzi mi o to jak przyparłaś Joya to muru! Jest nasz dzięki Tobie. - powiedział dumny.

- Ale to było przypadkowe. To co chciał zrobić było głupie. Pomogłam także i jemu. - powiedziałam.
- Nic nie przypadkowe! Byłaś rewelacyjna. Masz talent do załatwiania takich spraw. Na dzisiaj już wszystko. Możesz wracać do domu.
- Dzięki. Miłego wieczoru Marcel. - uśmiechnęłam się i poszłam po swoją torebkę.
Moje biurko było jeszcze póki co puste, ale miałam plan żeby dzisiaj wybrać się z Bellą na zakupy. Będąc przy recepcji zapytałam Alice o przyjaciółkę. Jak się okazało na moje nieszczęście Park wróciła już do domu, więc musiałam wrócić sama. Najgorsze było to, że właśnie zaczęło lać, a ja nie miałam ani kurtki z kapturem ani parasolki. Idąc szybkim krokiem usłyszałam w oddali:
- Jessico! Podwieźć Cię?

Odwróciłam głowę i zobaczyłam Marcela w swoim ekskluzywnym samochodzie. Chwilę się zastanawiałam czy skorzystać z okazji, bo nie chciałam żeby ludzie myśleli, że łączy mnie coś z szefem, ale biorąc pod uwagę tragiczną pogodę i mój strój... zgodziłam się. Podeszłam do auta od strony pasażera i zajęłam miejsce.
- Dziękuje. Ratujesz mi życie. - powiedziałam uśmiechając się szeroko.
- Nie ma sprawy. Dokąd Cię zawieść?
- Do koleżanki Belli Park. Wiesz gdzie mieszka? - spytałam zmieszana, bo nie znałam jej dokładnego adresu.
- Znam.
Droga minęła szybko i przyjemnie. Marcel cały czas wypytywał mnie o zainteresowania, o przeszłość, inne rodzaje wykonywanej pracy. Miałam wrażenie, że chce mnie poznać, ale z racji tego, że ze sobą pracujemy uważałam na odpowiedzi. Oczywiście nie czekałam aż sam zacznie mi się spowiadać tylko sama zadawałam pytania. Dzięki temu trochę się o nim dowiedziałam i być może łatwiej będzie mi z nim pracować. Dojechaliśmy na miejsce.
- Dziękuje za podwózkę. - powiedziałam uśmiechając się uprzejmie.
- Nie ma za co. - zamyślił się na chwilę. - Ładnie się uśmiechasz. - zamknął oczy. - Przepraszam nie sądziłem, że powiem to na głos.
- Nie szkodzi. Dziękuje. Spokojnego wieczoru. - powiedziałam rumieniąc się.
Wysiadłam z samochodu zatrzaskując za sobą drzwi. Za pewne byłam tak czerwona, że aż wstyd, ale niestety nic nie mogłam na to poradzić. Ja tak po prostu reagowałam na komplementy. Wbiegłam szybko po kilku schodkach, zapukałam do drzwi i weszłam do środka.
- Cześć Bella! Wróciłam. - krzyknęłam na powitanie zamykając drzwi.
- Jestem w kuchni. - usłyszałam.
Zdjęłam buty i odłożyłam torebkę na komodę w przedpokoju. Poszłam do Belli, która jak zwykle przygotowywała coś do jedzenia. Widziałam, że coś ją martwi, ale nie wiedziałam jak mam zacząć z nią rozmowę. Na moje szczęście lub nieszczęście sama zaczęła temat.
- Jessica, bo ja chciałabym wyjść wieczorem.
- Dobrze. Ale dlaczego jesteś jakaś przygnębiona? - zapytałam.
- Bo nie chce Ciebie zostawiać samej. A jak coś Ci się stanie? Albo X się pojawi? - pytała zdenerwowana.
- Bella spokojnie. Chcesz wyjść, rozumiem. Ja zamknę za Tobą drzwi i będę siedzieć w domu. Poradzę sobie. - powiedziałam uspokajając przyjaciółkę.
- Na pewno? Bo ja mam randkę. - zawstydziła się.
- I teraz mi to mówisz? - szturchnęłam ją. - Przystojny?
- Dziewczyno i to jak! Ma nieziemskie niebieskie oczy i te spojrzenie... po prostu leże jak go widzę. - powiedziała zarumieniona. 
- Skąd się znacie?
- Przyszedł kilka razy do firmy. Często rozmawia z Marcelem. Może jacyś przyjaciele albo rodzina. Idziemy do kina. - zamyśliła się na chwilę. - Tylko nie wiem czy na pewno chodzi o mnie...
- Czemu tak sądzisz?
- Bo w pracy podrywał inną dziewczynę, a umówił się ze mną.
- Daj spokój. Będziesz się dzisiaj świetnie bawić. Lepiej skończ gotować, a przygotuj się na randkę. - zabrałam od niej miskę z sałatką i zaczęłam ją sama doprawiać.
Bella jeśli chodzi o szykowanie się była mistrzynią. Wychodziła na randkę z genialnym facetem, a przygotowanie jej zajęło może 40 minut. Normalnie czuję, że pobije jeszcze rekord świata i jej facet nigdy nie będzie czekał zbyt długo.
- Jak wyglądam? - zapytała przeglądając się w lustrze.

- Prześlicznie. Zobaczysz będzie Twój. - powiedziałam dając jej buziaka w policzek na szczęście.
- To idę.
- Powodzenia.
Bella wyszła, a ja zamknęłam za nią drzwi. Wzięłam z kuchni sałatkę, którą przygotowała Park i zaniosłam ją do salonu. Włączyłam telewizję, gdzie akurat leciał jakiś horror. Wzięłam widelec i zaczęłam konsumować pyszną zieleninkę. Film nie wydawał się straszny, ale może tylko dlatego, że w domu miałam zapalane światło. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzdrygnęłam się, ale poszłam sprawdzić kto to.
- Może Bella czegoś zapomniała. - pomyślałam.
Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi. Przed drzwiami stał dobrze ubrany mężczyzna o czarnych włosach. Był poważny, ale kiedy mnie zobaczył lekko się uśmiechnął. Spojrzałam w jego oczy... były niebieskie i magnetyzowały spojrzeniem. To była randka Belli.
- Słucham? - zapytałam zająkana.
- Przyszedłem po Bellę. - powiedział spokojnie.
- A przepraszam bardzo, a kim pan jest? - sprawdzałam go.
- Umówiliśmy się dzisiaj do kina.
- A nie umówiliście się przypadkiem pod kinem? - czułam, że coś jest nie tak.
- A to całkiem możliwe. Przepraszam, mój błąd. - powiedział przepraszająco.
- Nie szkodzi. Wyszła 10 minut temu. Dogonisz ją. - starałam się być uprzejma, ale chciałam już zamknąć drzwi. - A teraz jeśli Pan pozwoli chciałabym już się położyć.
- Aaa. Tak, jasne. Przepraszam. Dogonię Bellę. Chciałem jej zrobić niespodziankę, ale nie wyszło. - uśmiechnął się przepraszająco. - Dobrej nocy.
- Miłego seansu. - pożegnałam się i zamknęłam drzwi. - Dziwne. - pomyślałam.
Wróciłam do salonu i zabrałam się za ciąg dalszy horroru. Teraz tylko przebrałam się w piżamę i wskoczyłam na kanapę. Schowałam twarz w kocu i zabrałam się za oglądanie strasznego filmu.

4 komentarze:

  1. Bardzo mi się spodobało , bardzo fajnie piszesz , mam nadzieje ze historia rozwinie sie na Maksa . Zycze ci weny i czekam na nn. Zapraszam http://everything-haschanged.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Pytałaś się kiedyś tam u mnie na blogu, co z moimi studiami. A więc tak, całe szczęście dostałam się na wymarzoną uczelnię i wymarzony kierunek i teraz sobie odpoczywam. Ty też teraz zaczynasz studia?

    A co do opowiadania to intrygująca część. Zaniepokoił mnie ten facet, który niby był umówiony z Bellą, jestem ciekawa co z tego wyniknie. ;)


    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba. Czekam na następny. Weny życzę.
    http://po-prostu-tylko-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Super blog! Po pierwsze dziękuje za miły komentarz u mnie. Piszesz cudowne opowiadanie, a ja coraz bardziej wczuwam się w tą historię! Liczę na szybkie nn! <3
    Chciałam jeszcze zaprosić do mnie II rozdział. Czekam na twoją opinię :)
    http://klaus-caroline-always.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń